niedziela, 3 listopada 2013

Marznę.

Marznę. Nie czuje się bezpiecznie. Chcę, żeby mnie ktoś przytulił. Z miłości, jakiejkolwiek, ale szczerej. Jestem człowiekiem, mam podobne potrzeby jak inni. Też muszę jeść, spać, oddychać. Tak, ja też potrzebuję miłości i szczęścia. Nie chcę nigdzie wychodzić, nie chcę ruszać się z łóżka. Najpewniej bym tak zrobiła, gdyby nie to, że ja wierzę. Wierzę, że chodź przez jeden dzień nie będzie żadnych problemów i trosk. Że powiem kiedyś: Jestem szczęśliwa, nie potrzebuję nic więcej, mam wszystko. Ale kiedy to będzie. Ja chce żyć teraz, nie za dziesięć lat. Pragnę tego tak mocno. Tylko, że... Ja nie potrafię. Nie nauczyłam się życia, ani nie nauczyłam się żyć. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, nie umiem okazywać uczuć, trudno mi mówić dziękuję, przepraszam i proszę. Wszystko co robię jest nieudolne. Nic nie zrobię dobrze, zawsze coś zepsuję. Codziennie utwierdzam się w tym. Świat i ludzie nie dbają o to, abym nie zapomniała jak bardzo jestem "mała", głupia i niepotrzebna. Wręcz robiąca szkodę innym. Lepiej byłoby im, gdyby mnie nie było, bo przynoszę jedynie zmartwienie i kolejne nerwy. Nie zostałam "przystosowana" do życia z ludźmi.





A dzisiaj towarzyszył mi on:



To byłoby na tyle.