niedziela, 15 grudnia 2013

Nie dorastam do pięt.

Sprawę tego czy mogę kochać zostawiam na razie w spokoju. Nie ten czas i nie ten post. Chodź trochę może się wiązać z tamtym tematem.

Więc.
Nie dorastam do pięt. Nie dorastam do jego pięt.

     -Nie znajduję u niego żadnych wad. Jest strasznie przystojny, naprawdę zabawny, potrafi każdego rozśmieszyć. Bardzo dobrze się uczy, jest jednym z lepszych uczniów. Nie pije, nie pali. Ludzie lubią go za to jaki jest. Jest wysportowany, ma plany, wie z czym chce wiązać życie. Ma piękne niebieskie oczy i cudowny uśmiech. To on.

     -Znajduję wiele wad. Szczególnej piękności jej brak. Nie potrafi porozmawiać, więc nie ma mowy, żeby była zabawną. Nie uczy się najgorzej, ale mogłoby być lepiej. Nie pije, nie pali - chociaż tyle. Ludzie mówią, że cały czas jest smutna, lubią ją też, ale to nie to samo, zwykłe znajomości. Nie jest wysportowana, mogłaby być szczuplejsza. Nie wie do jakiej szkoły pójdzie, jaki profil wybierze, nie wie co chce robić w życiu, jest niesprecyzowana. Ma oczy o nijakim, piwnym kolorze, jej uśmiech nie zniewala. To ja.

Więc.
Dlaczego ktoś taki jak on mógłby być z takim kimś jak ja? Nie wiem, więc nie mógłby.

Próbuję się otworzyć, pokazać, że jestem normalna, chodź nie jestem do końca. Nie umiem! Nie potrafię z nim porozmawiać, tak zwyczajnie, nawet mimo tego, że chodzimy razem do klasy...

    *******************************************************************************

     Oglądałam dziś piękny film, dziwię się, że dopiero teraz. Coś cudownego. "Pamiętnik" z 2004 roku. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, koniecznie to zróbcie (oczywiście dla fanów filmów romantycznych).


    *******************************************************************************










piątek, 6 grudnia 2013

!

Nienawidzę siebie, jestem złą osobą, wszystkich ranię, nie nadaję się do życia z ludźmi! Mimo tego,  że mój kontakt ze światem bardzo się ogranicza, to powinni mnie zamknąć nie wiadomo gdzie, żebym wcale go nie miała. Nie chcę być taka jaka jestem, mam podły charakter, powinnam być odizolowana, szkodzę wszystkim, jestem jak wirus niosący tylko ból i cierpienie. Nie potrafię nikogo pocieszyć, nie umiem rozmawiać, moje stosunki międzyludzkie są nieudolne. Kolejna rzecz której NIE POTRAFIĘ. Nic, zero, a nawet mniej. Nie zasługuję na życie. Zamiast mnie powinna tu być inna piętnastoletnia osoba, która dała by bliskim miłość i byłaby normalnym człowiekiem. Która ma poukładane w głowie, a nie jest tak paranoiczną i obsesyjną osobą jak ja. Na tym miejscu, dzisiaj, jak teraz siedzę powinna znaleźć się dobra osoba. Jestem wielkim błędem i nic tego nie zmieni. Chodź bardo tego chcę i tak nie będę w stanie tego zrobić.Nie zasługuję nic. I dobrze, że moje życie jest bez sensu i dobrze, że takie będzie. Ono się nie marnuje. Ono ma to na co zasłużyło, na co zasłużyłam sobie ja. Nienawidzę siebie.




Czy potrafię?

Często zadaje sobie pytanie czy potrafię kochać i nie umiem odpowiedzieć na to. Czy w moim wieku można kochać tylko rodzinę? Wiele osób twierdzi, że moi rówieśnicy nie mogą się zakochać. Dlatego się zastanawiam, czy to co czuję to miłość? A jeśli zadaje sobie pytanie czy kocham, to nie jest zaprzeczenie miłości? Są ludzie, którzy uważają, że jeśli ktoś darzy drugą osobę tym uczuciem to nie powinien mieć wątpliwości. Nie wiem. Nie wiem, czy kocham kogokolwiek, nie wiem co znaczy kochać, a może wiem, ale nie zdaje sobie z tego sprawy, wszyscy czują to i jest im to jasne, ale nie mi. Skąd wiedzieć, kiedy się kocha?




środa, 4 grudnia 2013

Taka kolej rzeczy.

Jestem zmęczona. Zmęczona szkołą, nauką, wstawaniem rano, przesiadywaniem na internecie, można powiedzieć, że życiem. Ale życiem takim jakie prowadzę ja, a dokładniej bytem, bo ja istnieję, a nie żyję. Czas mija tak szybko, jest grudzień, niedługo koniec semestru. Zaczyna się walka o pozytywne oceny. Jedni mówią "to dopiero I półrocze", inni zamartwiają chorobliwie o swoje oceny, a jeszcze inni tak jak mają teraz wszystko gdzieś, to będą mieli też tak potem. 

Tak, to już grudzień. To już tak blisko. Nie chcę żadnych zmian, nie chcę dokonywać wyborów, nawet nie chcę myśleć co wtedy będzie, jak wszystko się potoczy, kompletna pustka. Na tą chwilę jestem przerażona. Wolę nie zastanawiać się nad tym, bo nic nie wymyślę, a pogrożę się jeszcze bardziej. Wiem, uciekam od problemów i to nie jest żadne rozwiązanie, ale nie potrafię inaczej, nie radzę sobie z tym. Boję się, że zostanę sama.

Ćwiczenie na dziś:
Zastanów się, czy jeśli miałbyś umrzeć teraz, mógłbyś powiedzieć, że 
- byłeś szczęśliwy;
- żyłeś, nie istniałeś;
- miałeś ludzi, którzy cię kochali;
- spełniłeś marzenia.

Jeśli odpowiedzi są na nie, to pomyśl. Jeśli przyjdzie twój czas, nie zrobisz już nic, odpowiedz sobie, czy chciałbyś, aby w momencie twojej śmierci wszystkie podpunkty były niespełnione?
Zacznij żyć.